Foty z komóry, scropowane w kwadrat i "przrebione" na CZ-B.
Nadal kolor mi przeszkadza, czarno-biel doskonale wydobywa kształty, tekstury i światłocienie... kolor rozprasza swoją barwą, w kolorze kształt, tekstura i światłocień mają drugorzędne znaczenie, bo liczy się barwa. Jeszcze nie mam w sobie koloru, ale może kiedyś go znajdę, albo sam do mnie przyjdzie... poczekam..... Nieśmiało go szukam, zaglądam w siebie i patrzę, czy już jest... ale jeszcze nie ma.... Mgła nadaje subtelności, rozmywa kontury i kształty, zamazuje horyzont. Kolejne plany zanikają, coraz trudniej wydobyć je ze zdjęć by pokazać, że coś tam jeszcze jest w oddali... Pojedyncze drzewa wydają się jakby stały na "krańcu świata", za nimi jest tylko biała kartka, koniec horyzontu, tło doskonałe.
O świcie we mgle jest cicho, ludzie śpią, ale las żyje. Zdziwione płoche daniele nie dały się podejść, tylko na tyle udało się mi się zbliżyć z moim 105mm i po lekkim cropie w obróbce... Oszczekały mnie i przeniosły się na kolejne pole. Na pewno się jeszcze spotkamy. Miejscowość ok. 50 km za Warszawą, 20 km do Mińska Mazowieckiego, 6 km do Cegłowa. Wieś urocza i prawdziwa, z polami zbóż i kukurydzy, zającami i sarnami, boćkami latającymi nad głową i "dzikimi" odgłosami nocy.... tu wbiliśmy pierwszą łopatę pod Nasz Dom.
Zdjęcia zrobione oczywiście o 4:30 rano. Wtedy jeszcze miałam siłę wstawać o tej porze... w tle ostatniego zdjęcia widać początek budowy, dumnie sterczące grabie i łopaty. Zdjęcia robione 10 dni temu, 10 dni wysiłku, nowej przygody i pierwszych efektów. Boćki uciekły poza zasięg sensownego kadru... Kilkanaście metrów do przejścia asfaltem, aby dotrzeć do bocznej drogi na łąki wydawało się kilometrami. Jest! polna droga na łąki, pod las. Pierwszy raz nie wiedziałam od czego zacząć... kolie pajęczyn na trawach, niebieskie łubiny, rozmyte pejzaże mgły i lasu... a czasu mało, bo zaraz wschód.
Rosa była wyjątkowo zimna, o kaloszach nie pomyślałam, buty przemokły, spodnie przemokły po kolana, chłodek kąsał w mokre stopy, dodatkowo skutecznie orzeźwiając. Wiecie, że przed świtem nie szczekają psy? Przedzieranie przez trawy, mgła, mgła, darcia ptactwa w krzakach... Trochę straszne, bo mi nieznane... A łuna coraz bardziej pomarańczowa, 4:00, już tuż! No i się rozlało... Po półgodzinnym błądzeniu w szarówce świt rozlał się nagle, z pełną mocą zalał białą mgłę, trawy i okoliczne chaty. Poziome promienie zabarwiły wszystko czego dotknęły na świetlistą pomarańcz. Po chwili obudziły się wróble i rozpoczęły pierwsze tego dnia loty nad Budami. Im wyższej wschodziło słońce, tym bardziej pomarańcz gasł...powrót do mojej chaty, zdjąć przemoczone buty i rozgrzać stopy. Psy się pobudziły i swojskie szczekanie wypełniło okolicę. Tak, po świcie zrobiło się bardziej swojsko. Łąki i pola pod miejscowością Budy nieopodal Białowieży.
3:30 - pobudka, bo budzik dzwoni... sama go tak nastawiłam, więc dzwoni. Wybicie z głębokiego snu... no nieeee cheee mi się....... zerkam przez okno - szarówka. Dora, wstanę i zobaczę, czy warto wychodzić... zwlekam się i podchodzę do okna... faktycznie ciemnawo, między chatami pod lasem pas białej mgły, mmm, dla mgły warto, czekałam na mgłę! Cisza, absolutna cisza, absolutnie wszyscy śpią, tylko po podwórku obok spacerują dostojnie dwa boćki, mmm, mam i boćki, czuję jakbym łyknęła szybką kawę, jest klimat! idę! Graficznej fazie na pióra towarzyszy oczywiście jej równoległa fascynacja fotograficzna. Najbardziej ujmuje prostota i absolutna doskonałość formy. Nieregularności na piórku powstały z mojej winy, piórko "popsuło" się podczas przewożenia w torbie.
Pióro gołębia w nieco zaczerwienionej kolorystyce. Tak mi bardziej pasowało. |